Dla wielu z nas nasza praca nie jest satysfakcjonująca. Nudne zadania, zbyt wiele rzeczy do zrobienia i to dołujące wrażenie, że to co robimy jest bezsensowne. To powód dla którego 47% populacji myśli o zmianie pracy, a wśród najmłodszych pracowników ta liczba wzrasta do prawie 66%. Większość z nas, tak przynajmniej deklarujemy, oczekuje dużych pieniędzy, awansów i jak najdłuższych wakacji, ale kiedy już je mamy – to ciągle jesteśmy niezadowoleni i wydaje nam się, że coś ciągle jest nie tak. Z takim myśleniem jest związanych kilka mitów.
Mit pierwszy – więcej zarobionych pieniędzy uczyni nas szczęśliwymi
Nasze myślenie o zarobkach jest powiązane dokładnie z tym, co inni w naszym otoczeniu robią lub do jakich osób się porównujemy. Nawet jeśli zarabiamy znaczną kwotę pracując jako profesjonalista w jakieś dziedzinie, ale poznajemy kogoś kto zajmuje się czymś podobnym jak my i będzie miał większe zarobki, to zaczynamy odczuwać tę sytuację jako degradującą. Zaczynamy się czuć nieszczęśliwi, bez wyraźnego powodu, dlaczego tak się dzieje. To co nam się wydaje troszkę śmieszne lub przypomina objaw klasycznej zazdrości, nie dziwi w ogóle naukowców. Doktor Ronald Riggio – psycholog – wyjaśnia, że to naturalne dla ludzkiej psychiki, że takie błahe rzeczy prowadzą do wewnętrznej dyssatysfakcji. Warto jednak dodać, że nasze szczęście powiązane z wysokością zarobków podnosi się tylko pewnego pułapu tj. jakieś 50 tys. funtów (badania były przeprowadzone w Wielkiej Brytanii). Kolejne kwoty to już tylko zera na koncie. Bardziej będą łechtać innych niż nas.
Dr. Riggio wyjaśnia to tak:
50 tys. funtów to kwota wystarczająca, by pokryć nasze wydatki i potrzeby, czyli nie doświadczamy stresu związanego z naszą sytuacją finansową. Możemy czuć się swobodnie i pewnie oraz cieszyć się życiem, bez oglądania co robią i myślą inni.
Mit drugi – więcej wakacji i wszystko będzie dobrze z naszym samopoczuciem
Dr. Riggio i dla tego faktu ma swoją teorię, która wyśni nam, dlaczego tak przyzwyczajeni jesteśmy myśleć o naszym wolnym – jako tym zbawieniu dla nas od codziennej rutyny. Jest to prawda w tych przypadkach, kiedy nasza praca jest przez nas nielubiana. Jeśli jednak mamy do naszego zajęcia pozytywny stosunek i jesteśmy tam doceniani, to powinien nas cieszyć ten czas, kiedy jesteśmy w pracy.
Zbyt dużo wolnego działa jak narkotyk, który zniechęca do pracy.
Ale i tak będzie się to dziać tylko przez pewien czas. Wynika to z faktu, że mamy coraz więcej różnych wolnych dni i po prostu przyzwyczajamy się (dokładnie to nasz mózg), że dni wolnych jest dużo i są coraz częstsze. Nie cieszy to raczej pracodawców, ale pracowników już bardziej. Żyjemy ostatecznie w czasach, kiedy to bardziej niż nasza praca definiuje nas nasza pozazawodowa aktywność – nasze podróże, pasje i hobby. A to, w jaki sposób je finansujemy dla części z nas będzie drugorzędne. Zaczyna liczyć się bardziej to, żeby nie wypaść z obiegu towarzyskiego i nie skazać się na ostracyzm z braku pieniędzy.
Mit trzeci – zmiana pracy lub awans to nie zawsze dobre rozwiązanie
Takie założenie nie sprawdzi się, kiedy jedną pracę zmienimy na kolejną podobną. I zrobimy to, dodatkowo, bez większego pomysłu. Takie zachowanie niewiele nam da. Psychologowie, by sprawdzić ten fakt empirycznie, zmierzyli satysfakcję na grupie menagerów wyższego szczebla pięć lata po otrzymaniu awansu lub zmianie przez nich pracy, która nie degradowała ich zawodowo. Niespodzianką dla naukowców było to, że wprawdzie awansowani faktycznie mieli na początku duży przypływ szczęścia z tej zmiany (taki rodzaj snobizmu), ale już po roku nic z tego nie zostało. Może z wyjątkiem czegoś, co możemy porównać do uczucia kaca po zbyt intensywnej zabawie. Niby wszystko się udało, ale po wszystkim, kiedy trzeba nadal funkcjonować w podobnej rutynie, nawet jeśli jest ona lepiej opłacana, to tak nie cieszy. W tym samym czasie menagerowie, których sytuacja zawodowa się nie zmieniała zanadto, doświadczyli lekkiego wzrostu ogólnej satysfakcji z pracy. Innymi słowy, to nie od nowej pracy czy awansu zależy nasze samopoczucie, ale główne od naszego nastawienia do niej. Taki banał, o którym warto pamiętać w świecie, w którym ciągle – raczej – będziemy chętniej rywalizować o awanse niż dbali o to, aby przez nie nie zniszczyć sobie zdrowia czy nie popaść w uzależnienia i choroby psychiczne.
Po czwarte i co nie jest już mitem – dążenie do celu, który jest dla nas ważny – to czyni nas szczęśliwymi ludźmi
Sonja Lyubomirsky – autorka The How of Happiness – podtrzymuje już znaną tezę, że to nie wyżej wymienione oczekiwania uczynią nas szczęśliwymi pracownikami, ale perspektywa tego, czy uda nam się osiągnąć cel, który obraliśmy sobie jako naszą drogę. Nie chodzi o ściśle materialne cele – takie jak więcej pieniędzy – ale o to by doskonalić nasze umiejętności, by udało na się w konsekwencji przekuć pasję w opłacalną pracę i nie dać się przygnieść bieżącym przeciwnościom i trudnym chwilom. Już sama myśl, że to co robimy przybliża nas do realizacji marzeń, pomimo niedogodności, powinna dawać nam wytchnienie, że podjęta przez nas próba spełnia planów nie idzie na marne, a ten nawet monotonny dzień w pracy to tylko etap, a nie stała w naszym zawodowej karierze. Jak pisze Lubomirsky:
Każda praca tworzy obowiązki, terminy, harmonogramy, a przez to daje nam możliwości, by opanować nowe umiejętności i wchodzić w interakcje w innymi.
Marzenia czy cele oraz ich realizacja – to jest nasze szczęście, a nie wydumane kariery.
To tworzy nam w jakiś sposób bazę na przyszłość, choćbyśmy na razie tego nie doceniali, to jak w starym powiedzonku – nigdy nie wiadomo co może się nam tak naprawdę przydać i kiedy. Nawet z pozoru nic nie znaczące rzeczy mogą niespodziewanie zaprocentować. Ostatecznie, naszym zawodowym celem jest przecież to, by w pracy czuć, że to zajęcie jest znaczące tak samo jak nasz wkład w nie.
Źródło: WEF, The Huffington Post
Zdjęcia: Flicker, Getty Images