Bunt szyitów trwa od początku ich istnienia, od połowy VII wieku. Szyici narodzili się jako, w swoim mniemaniu, wspierający sprawiedliwość, rebelianci przeciw niesprawiedliwym rządom. I do dziś w wielu krajach – jak Irak, Syria, Jemen dalej toczą swoją walkę.
Dziś stanowią oni mniej niż 15% muzułmańskiej populacji. Współcześnie najbardziej kojarzeni są z Iranem, który jest jednym z nielicznych krajów, gdzie szyici rządzą i stanowią większość. Wydarzenia ostatnich lat – wojna w Iraku, Arabska Wiosna, wojny w Syrii oraz Jemenie, wydobyły uśpione konflikty pomiędzy dwoma głównymi odłamami islamu. Co więcej wydarzenia te uświadomiły ponownie światu jak niejednorodny jest islam i jak głębokie podziały, często ukrywane przez władze państwowe, siedzą w świecie arabskim.
Czy w powszechnej świadomości tkwi wiedza o tym, że około 20% ludności ultraortodoksyjnej, sunnickiej Arabii Saudyjskiej to szyici? Że większość poddanych sunnickich władców Bahrainu to w przeważającej mierze też szyici? Przed obaleniem Saddama Husajna Irakiem rządził sunnicki klan z Tikritu, pomimo że szyici stanowią przeszło 60% populacji. Podobna sytuacja ma miejsce w Azerbejdżanie; w Jemenie natomiast stanowią oni około jednej trzeciej ludności.
Walka o sukcesję
Przyczyny rozłamu sunnitów oraz szyitów sięgają samych początków islamu i choć wydarzenia te miały miejsce prawie 1400 lat temu, dalej mają swoje konsekwencje. Tym co wpłynęło na wyłonienie się „partii” (Shīʿah znaczy po arabsku właśnie partia) był spór o władzę we wczesnym kalifacie między Alim i jego synami a Omajadami, dynastią kalifów. Mimo że Ali mógł pochwalić się bliskimi więziami z prorokiem Mahometem (jego żona Fatima była córką Proroka), to jednak wojnę domową wygrali ostatecznie przeciwnicy jego i jego synów – sam został zamordowany.
Od tego momentu szyici stali się wiecznymi opozycjonistami, buntownikami; przekonani zarazem o tym, że posiadają właściwą odpowiedź na pytanie: kto powinien sprawować władzę w świecie islamu, a z czasem, jak właściwie powinno się interpretować nauczanie Proroka. To że źródłem rozłamu był właśnie spór o władzę i jej sukcesję nadał teologii szyickiej silny wymiar polityczny. Oczywiście z czasem na ten pierwszy powód nałożyły się kolejne. Szyizm jako wyraz sprzeciwu względem arabskiego sunnizmu stał się wygodny narzędziem dla Persów do budowania własnej, postislamskiej tożsamości. Szyizm czasem tolerowany, choć najczęściej prześladowany na różne sposoby, rozpowszechniał się po całym świecie arabskim, jednak często „zmieniając miejsce”.Był okres, gdy dominował w Maroku, kiedy rządzili nim potomkowie Hasana, syna Alego; potem w Tunezji i Egipcie za Fatymidów.
Ledwo tolerowani
W XX wieku większość krajów arabskich była rządzona przez lewicowo-nacjonalistyczne dyktatury, które czasami starały się wyjść poza odwieczny, wewnętrzny konflikt; jednakże w większości (oczywiście poza Syrią) opierały się one na sunnitach, do szyitów odnosząc się z dystansem. Podobnie rzecz miała się w arabskich monarchiach.
Ponowny wzrost od lat 80. tożsamości religijnej (częściowo mający źródło w rewolucji irańskiej) dotkną obie – sunnicką i szyicką, strony. To co w jakiejś mierze, wydawało się, zostało załagodzone w XX wieku, odżyło. Wojny w Syrii oraz w Iraku mają silny wymiar religijny. W tym pierwszym kraju to spór między alawickim rządem (jeden z odłamów szyizmu) a głównie, sunnicką opozycją. Większość grup rebelianckich działających w Iraku również posiada tożsamość sunnicką – z najsłynniejszym Państwem Islamskim rzecz jasna.
Mniej miejsca w mediach zajmuje jeszcze jeden konflikt religijny, i polityczny zarazem, jaki toczy się w odległym Jemenie. Szyici żyjący w tym kraju należą do zajdyckiego odłamu „partii Alego” (odmiennego od tego, który dominuje w Iranie) i od 2004 r. prowadzą działania powstańcze przeciw rządowi w Sanie. Od nazwiska swojego lidera, zabitego przez armię Jemenu w tym samym roku, Husajna al-Hutiego, nazywani są Huti. Obecnie liderem ruchu jest brat zabitego, Abdul Malik Badreddin al-Huti. Wojna między Huti a rządem po 2004 r. rozwijała się przez kolejne lata. Dla Huti ze zmiennym szczęściem.
Prezydent Salih (…) mówił „rządzić Jemenem to jak tańczyć na głowie węża”
Gdy w 2009 r. ci wkroczyli na teren Arabii Saudyjskiej, dla Rijadu stanowiło to formalny pretekst do włączenia się w sprawy południowego sąsiada, tym bardziej że Saudowie mogli obawiać się, że ich właśni szyici zarażą się od swoich pobratymców. Ten krok z kolei pociągną za sobą interwencję Teheranu, co umiędzynarodowiło poważnie konflikt – z włączeniem się do niego USA jako sojusznika Saudów. Wojna w Jemenie odtąd jest niejako „wojną zastępczą” między monarchią saudyjską a Islamską Republiką Iranu. Rządy w Jemenie, jak w większości krajów arabskich, nie były przez lata demokratyczne ani praworządne; od 1990 do 2012 r. dyktatorską władzę sprawował tam Ali abd Allah Salih.
W wyniku protestów społecznych (nie tylko szyickich) w 2011 r. został zastąpiony przez dotychczasowego wiceprezydenta Abd Rabbuha Mansura Hadiego (jako jedyny kandydat w „demokratycznych” wyborach). W pokojowym odsunięciu od władzy Saliha partycypowały kraje Zatoki Perskiej, lecz nie Huti. Ruch ten również nie zaakceptował ostatecznych porozumień Narodowej Konferencji Dialogu – organu który zakończył kryzys lat 2011 – 2012.
Rządy Huti
Kolejne lata przynosiły Huti zwycięstwa, tak że w początku 2015 r. zdobyli Sanę i utworzyli własny rząd (Radę Rewolucyjną). Konsekwencją tych wydarzeń była zbrojna interwencją pod wodzą Arabii Saudyjskiej, rozpoczęta w już w marcu. Samo społeczeństwo, również aktywiści biorący udział w rewolucji w 2011 r., są mocno podzieleni, gdy chodzi o nowe rządy; mieszkańcy stolicy traktują Huti raczej jak okupantów niż wyzwolicieli. Szyiccy rebelianci starają się wprawdzie kierować swój program do wszystkich, nie tylko szyitów, podkreślając wagę suwerenności oraz walkę z korupcją – trawiącą rządy Saliha, jak i Hadiego.
Ruch Huti jednak nie jest tylko polityczną reprezentacją lokalnych szyitów, mającą bronić ich przez prześladowaniami i reprezentować ich interesy. To ruch ściśle religijny, nakładający na sprawy polityki elementy teologii. Dla wierzących w tę drogę muzułmanów i uznających przesłanie szyickie za własne, to kto sprawuje władzę nie jest bez znaczenia – tak jak nie było 1400 lat temu. Sprawujący władzę musi być sayyid – potomkiem Mahometa (a dokładniej Alego). Rozwój radykalnego szyityzmu ma swoją konsekwencję w narodzinach i wzroście radykalizmu po drugiej stronie barykady – w ruchu salafickim. Ruch ten, którego korzenie sięgają XIX wieku miał dokonać fundamentalnej modernizacji islamu, dlatego jego głównym oponentem był swego czasu tradycyjny islam, z silnymi bractwami sufickimi, ich mistycznymi interpretacjami Koranu oraz kultem świętych.
Prezydent Salih próbował lawirować między oboma radykalizmami, mówił „rządzić Jemenem to jak tańczyć na głowie węża” – jak widać, po dzisiejszej sytuacji w Jemenie, mało skutecznie. Choć to on paradoksalnie jest współodpowiedzialny za umocnienie się Huti. Zwycięstwa militarne ruchu, które przyspieszyły od połowy 2014 r. wzbudziły podejrzenia, że za jemeńskimi szyitami stoi Iran – poprzez taktyczną i materialną, głównie gdy chodzi o broń, pomoc. Te oskarżenia, dementowane przez Huti, stanowią też świetny pretekst dla lokalnej odnogi Al-Kaidy, która zaktywizowała swoje działania, a nawet opanowała część terytorium.
Trudną sytuację Jemenu pogłębia fakt, że w kraju istnieje jeszcze jeden ważny ośrodek polityczny – mianowicie miasto Aden, dawna stolica Jemeńskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Jak sama nazwa wskazuje było to pańśtwo socjalistyczne, które istniało do 1990 r. w południowej i wschodniej części dzisiejszego Jemenu. Pozostała część, ze stolica w Sanie, tworzyła osobną Arabską Republikę Jemenu. Dwadzieścia pięć lat wspólnego państwa jest przez Aden oceniane bardzo krytycznie. Prezydent Salih, który rządził w Sanie od 1978 r. wyraźnie dyskryminował południe. Teraz gdy rząd w Sanie został przejęty przez rebeliantów, w Adenie pojawiają się głosy, że czas na secesję.
Los podzielonego kraju
Obecnie w Adenie władzę sprawuje prezydent Hadi, lecz pod bokiem rośnie mu już trzecia opozycja – obok Huti i salafitów, ruch Al-Hirak, południowych secesjonistów właśnie. Prezydent Hadi ma jednak wsparcie od wojsk interwencyjnych – szerokiej koalicji, głównie Saudów oraz ZEA, których siły ulokowane są w Adenie. Postacią, która znowu zaczyna odgrywać ważną rolę w państwie jest ex-prezydent Salih, szczególnie jako pośrednik między Rijadem a prezydentem Hadim. Swoją politykę w tym kotle prowadzi też Państwo Islamskie (Huti zresztą oskarżają Hadiego i Saudów o zmowę z terrorystami), które stara się zdestabilizować sytuację w Arabii Saudyjskiej – w ostatnich tygodniach na terenie królestwa miały miejsce ataki na obiekty szyickie, co ma w oczywisty sposób zmusić ich do wystąpień, a tak się stanie jeśli Rijad nie będzie aktywny w powstrzymywaniu ataków.
Wojna w Jemenie dla Króla Abd Aziza oraz jego syna ibn Salmana, ministra obrony, jest zarówno kwestią ich wspólnych ambicji – wzrostu roli Rijadu jako lidera regionu, jak i bezpieczeństwa, przegrana może osłabić autorytet władzy w społeczeństwie a wzmocnić radykałów. Wojska koalicji uderzają na pozycję Huti z południa, z północy oraz z morza. Jeśli Huti uda się utrzymać władzę – choć obecnie będzie to bardzo trudne, to raczej tylko w północnej części, zaowocuje to albo otwartym, albo nieoficjalnym rozpadem kraju. Ich państwo stałoby się, z uwagi na proirańskie nastawienie, silnie wyrażają wrogość do Ameryki oraz Izraela, poważnym problemem dla Bliskiego Wschodu: potencjalnie jako źródło, tym razem, szyickiego terroryzmu – vide Hezbollah. Ich przegrana jednak będzie oznaczać ciężki los dla jemeńskich szyitów, którym przywrócona władza – Hadiego lub nawet salafitów, poparcia dla Huti, tak łatwo nie wybaczy.
Źródła:
Safa Al-Ahmad, Meeting Houthis – and their enemies, „BBC News” [dostęp 12.08.2015]
What is Houthi movement?, „TonyBlairFaithFoundation” [dostęp 12.08.2015]
Martin Reardon, South Yemen and the quaetion of secession, „Al-Jazeera” [dostęp 12.08.2015]
Yemen war escalates, „Al-Monitor” [dostęp 12.08.2015]
Źródła zdjęcia i map:
Harveypekar, Battle of Karbala
BloombergBusiness, Yemen’s growing conflict