Od kilkunastu lat nie ma większej zmory dla amerykańskiego przemysłu, niż jego postępujący upadek. Ostatnio, jednak zaczęło dziać się coś pozytywnego, nie przeraża już ucieczka miejsc pracy z rodzimych fabryk do Chin. Można zaobserwować pewne ożywienie biznesu w starym zagłębiu ciężkiego przemysłu Ameryki.
Dawno, dawno temu, a teraz
W 1984 roku Ronald Regan szedł do zwycięstwa w reelekcji z hasłem “It’s Morning Again in America.” Miał na myśli i wierzył, że przed USA czas świetności, który nigdy nie minie. Dziś można by to hasło sparafrazować na „It’s Almost Midnight”. Donald Trump na każdym wiecu lamentuje o utracie świetności przez USA i roztrwonieniu jej, jego zdaniem, przez nieudolnych Demokratów. Bernie Sanders, oponent Trumpa, to w takich ludziach jak amerykański potentat rynku nieruchomości, chciwych i agresywnych, widzi powód destrukcji i upadku kraju.
To są opinie skrajnych politycznych przeciwników. Ale czołowi intelektualiści nie mają lepszych prognoz co do przyszłości USA, są w swoich wizjach równie ponurzy. Charles Murray, związany z jednym z konserwatywnych think-tanków, mówi, że Ameryka jest coraz bardziej rozdarta, a liberał George Packer, że się po prostu „zwija”, a jej dawna wielkość znika.
Okazja to kwestia przedefiniowania rzeczywistości
Są jednak ciągle ludzie, którzy ciągle widzą szklankę do połowy pełną, nie tylko czarną dziurę bez dna. W corocznym liście do akcjonariuszy Berkshire Hathaway, Warren Buffett wyraził nadzieję, że Ameryce uda się jeszcze pomóc, stanie ona znów na nogi, nie można się tylko nią bawić jak to teraz robią politycy, nie trzeba jej też specjalnie osłabiać, a tylko wziąć za nią odpowiedzialność i zacząć wreszcie działać.
Ciekawą realizację tego zjawiska w praktyce zaobserwował dziennikarz magazynu Atlantic, James Fallows. Zdecydował się on na samotną, trzyletnią podroż małym samolotem przez te stany i miejsca w USA, w których kiedyś tętniło życie przemysłowe. Z założenia spodziewał się zobaczyć ich upadek, ale miło się rozczarował. Zobaczył znaki ponownej innowacji i odnowienia starej, dobrej, prawie przysłowiowej przedsiębiorczości Amerykanów. A nie była to wycieczka po Dolinie Krzemowej, ale przez miejsca, którym naprawdę groziło strukturalne i trwałe bezrobocie oraz stagnacja gospodarcza. Po tym co przeżył, zobaczył i doświadczył tekst dla Atlantic zatytułował: “How America is putting itself back together”.
Natomiast Antoine van Agtmael i Fred Bakker, którzy wymyślili pojęcie „emerging markets”, są zdania, że poindustrialne, zapomniane, zbiedniałe obecnie miejsca bogatego świata, jeszcze wrócą do swojej świetności, może nie wszystkie, może nie w ten sam sposób co kiedyś, ale jest szansa, że im się uda. Zwłaszcza w USA, gdzie mają one okazję stać się sercem i duszą innowacji, co już się powoli dzieje.
Dawne industrialne zagłębie Ameryki może wrócić do dawnej świetności.
Twarde dane jako dowód
The Kauffman Index of Startup Activity, który mierzy aktywność biznesową, szacuje, że była ona w 2015 roku największa od dwóch dekad. Bruce Katz z the Brookings Institution dodaje do tego, że 50 najściślej powiązanych z badaniami i wysoką technologią firm stworzyło prawie milion nowych miejsc pracy od 2010 roku. Są one, oczywiście, ulokowane w dużych miastach, ale jako że pensje tam są wysokie, to oddziałują one na gospodarkę lokalną, choćby przez zwiększenie się konsumpcji tam zatrudnionych etc.
Ale też, stare ośrodki przemysłu mają do zaproponowania coś ściśle od siebie. Zwiększa się w ostatnich latach zapotrzebowanie na nowoczesną inżynierię materiałową. To co miało odejść do historii, na nowo zyskuje blask i użyteczność. Messrs van Agtmael i Bakker zbadali, że np. w Akron w Ohio wykorzystuje się bogactwo, tego trochę już podupadłego, królestwa produkcji opon. Teraz to procentuje w nowy sposób. Akron stało się potęgą w produkcji polimerów. Lokalny uniwersytet wspiera ten biznes bazą 120 akademików i już, w tym momencie, 700 studentami z dyplomami, którzy bez problemu znajdują zatrudnienie. Na rynku działają tam takie tuzy jak: Akron Polymer Systems i Akron Surface Technologies, których pracownicy tworzą innowacyjne pomysły dla wykorzystywania syntetycznych materiałów w gospodarce.
Podobną historię zobaczymy też w Karolinie Północnej, która na nowo odkrywa swój potencjał biznesu i potęgi tekstylnej, niczym nasz polska XIX-wieczna Łódź.
Plusem, dla regionów na których położono krzyżyk są tanie nieruchomości. Jest tam wiele nieużywanych młynów i magazynów, które są bardzo atrakcyjne jako baza pod mieszkania. Bez trudu można je adoptować na lofty lub proste mieszkania dla robotników. Cleveland Polymer Technologies kupiła dla takich celów ziemię i pomieszczenia od U.S Army, których ta nie potrzebowała w Waterliet w stanie Nowy Jork.
Cześć młodych przedsiębiorców ciecia kosztów i nowych dziewiczych terenów pod biznes szuka w zaniedbanych częściach wielkich miast jak południowy Boston czy południowe Seatlle. Pittsburgh oraz Detroit też wydają się im atrakcyjne (są tam tanie biura i wykwalifikowana siła robocza).
Odnowienia przemysłu w USA przejawia się też we wzroście powstawania firm, które są stricte nastawione na produkcję typu manufaktura. Nie zawsze zależy im na lokalizacji w samym centrum, gdzie koszty są wysokie dla początkującej firmy. Powstają one i działają w sposób innowacyjny, chcą zmieniać rynek pracy tak jak Uber rynek przewozów, czy couchsurfing branżę hotelową, dlatego nie potrzebują zachowywać się jak klasyczna firma. Pomagają im przy tym takie nowinki jak: drukarki 3D, tańsze koszty całego wyposażenia w elektronikę nowej firmy, crowdfunding w zbieraniu funduszy. Także, finalnie są w stanie konkurować z bogatymi korporacjami, jeśli nie ilością to jakością.
Renesans między źródłem a problem
Żeby jednak nie było tak kolorowo jest kilka faktów, które są wodą na młyn dla sceptyków tego całego wielkiego odrodzenia industrialnego Ameryki. Przez dekady ogólna liczba miejsc w przemyśle spadała i jest to trend postępujący nadal. Nie chodzi wcale o przenoszenie tych miejsc do mniej rozwiniętych krajów i cięcie kosztów, ale o postępującą mechanizację produkcji, która dotyka każdej sfery produkcji. Nowe manufaktury, które powstają są raczej małe, nie rozwiązują zatem problemów z przeszłości, co najwyżej absorbują nowe osoby wchodzące na rynek, plus trochę tych ze starszych generacji. Wskaźnik powstawania nowych firm jest 50% niższy niż był w latach 80, choć od czasu kryzysu w 2008 i tak powstaje ich dużo więcej.
To jest bolączka dla przemysłowych miast USA. Na tę chwilą są one gdzieś pomiędzy dawną świetnością a niepewną przyszłością. Mają tyle samo wad co zasobów, które byłoby warto wykorzystać. Wspomniane uniwersytety w Arkon i Północnej Karolinie są wysoko notowane w rankingach. Firmy takie informacje cieszą. GE otworzyła nową filię w Batesville w Mississipp, tamtejszy uniwersytet specjalizuje się w badaniach nad materiałami, które są dla GE bardzo ważne etc.
Ten sukces w nowych, lekkich technologiach jest wsparty szerokimi działaniami rządu i prawem, które sprzyja takim firm, mają one dostęp do tańszej energii i znaczne ulgi podatkowe, w porównaniu do tych, które muszą płacić europejscy czy azjatyccy rywale. Wszystko te zabiegi są po to, by dać tym miejscom szansę na powrót do pełnoprawnego świata kapitalizmu.
Podsumowując: jest za wcześnie, by przypominać słowa Reagana jako diagnozę teraźniejszości, ale jest na tyle dobrze, by za panią Clinton powtórzyć “America has never stopped being great.”. USA, w końcu nigdy nie straciły swojej wielkiej zalety, jaką jest możliwość rewitalizacji własnego potencjału.
Akron w Ohio, miasto, które przeżywa drugą industrialną młodość.
Źródło: The The Economist.
Zdjęcia: tamże, gettyimages.